
Zdziwili się Ci z nas, którzy myśleli, że proces zawierania przyjaźni pomiędzy Spockiem i Kirkiem był ... spokojny. Przynależność Spocka do dwóch ras na pewno spotykała się z brakiem poparcia ze strony braci z Volcana. Cechy jakie wskazywały na istnienie uczuć spowodowały piętrzenie się emocji, tym bardziej jeśli spotykał się z odrzuceniem wśród swoich. Dlatego właśnie Spock odszedł do Gwiezdnej Floty.
Kapitan Kirk z kolei, wepchnięty na statek dzięki "uprzejmości" doktora McCoy'a (zwanego Bones), miał okazję pokazać waleczność i heroizm nie tylko w obliczu 5 razy silniejszego Spocka, ale i w starciu z ogromem kosmosu.
I to naprawdę dużym kosmosem. Reżyser J.J. Abrams nie tylko osadził przygody załogi "nowego" Enterprise w kosmosie. Uczynił go bowiem najpiękniejszym i zarazem największym, jak to z pamiętliwych czasów Star Trek The Motion Picture, czyli popularnej jedynki. Już nie czuje się tej klaustrofobii i braku realizmu technologicznego, jaka towarzyszyła serialom sagi.
Można mieć tylko nadzieję, że załoga pozostanie nietknięta i powstanie serial kontynuujący tę wspaniałą powieść napisaną ręką mistrza gatunku. Czuję się nareszcie tak, jak powinien czuć się fan - nareszcie - doceniony. I aby nie czekać, szybko wziąłem się za przeglądanie jakiegoś upominku na stronce www.trekker.com.pl kolegi Wojtka ;)